Jesień!

Kiedy ją zobaczyłem, na myśl przyszła mi Noc Michała Anioła. Podobieństwo nie było dosłowne tylko bardziej metafizyczne- jak w Skrzypcach i winogronach Picassa. Wrażenie było na tyle silne że nie mogłem się go pozbyć przez kilka miesięcy. I tak przez jakiś czas niczym wrzód na dupie kiełkowała we mnie potrzeba uwiecznienia tej twarzy. Problemów z tym związanych było sporo. Największy z nich polegał na tym, że była to prawie obca osoba, a ja nie jestem zawodowym artystą, żeby chociaż tą drogą uzasadnić „pozowanie”. Kolejny był taki, że nie mam studia, czyli warunków stwarzających ułudę profesjonalizmu. Podsumowując, wiele wysiłku (i czasu!) kosztowało mnie samo podejście do niej, przedstawienie potrzeb, oraz propozycja pomocy w wyleczeniu ezgystencjalnego wrzoda, który urósł już do rozmiarów uniemożliwiających normalne funkcjonowanie. Nie będę się skupiał szczegółach całej akcji, w każdym razie udało się, a modelka powiedziała: „tak”. Po łebkach zaaranżowane studio w domu spełniło swoją rolę, miałem wstępnie ulepioną z gliny twarz i masę zdjęć, które były potrzebne do dalszej pracy nad rzeźbą, tym razem bez już bez świadków…

Po kilkugodzinnym epizodzie w „studio” nadeszło kilkanaście miesięcy męczenia się z własną ułomnością, niekompetencją i partactwem. Może gdybym (Gdzie tak pięknie) nie był takim chałturnikiem pewnie byłoby łatwiej- ale jestem. U wielu osób przygoda ze sztuką kończy się w szkole podstawowej. Po tym czasie raczej nikt z własnej nieprzymuszonej woli nie zastanawia się nad prawidłami rządzącymi twórczością, dlatego aby wytłumaczyć dlaczego nad kupą gliny sterczałem przez 18 miesięcy muszę przedstawić kilka podstaw. Jeżeli wyobrazimy sobie 40 kg gliny, wyobrażenie to przyjmie jakąś dowolną formę przestrzenną. Takich form przestrzennych jest nieskończenie wiele. W tej nieskończoności znajdują się kształty przypominające bryły geometryczne, ludzi, twarze, zwierzęta, narządy, góry, kiełbasy, dosłownie wszystko. Poza tym jeżeli wyobrazimy sobie glinianą twarz, to do takiej twarzy wciąż można dodawać lub odejmować materiał. Czasem niewielka ilość odjętej gliny może zmienić całą rzeźbę. Dodawanie i odejmowanie tyczy się każdego rodzaj twórczości- babcia w ogrodzie może posadzić kwiatki w różnych miejscach lub odstępach,  a mama może poprzestawiać meble w pokoju w dowolne miejsce. Nie będę się skupiał nad tym dlaczego tak jest i dlaczego wybieramy to a nie inne miejsce dla taboretu bo nie skończę tego tekstu. Dodatkowo, o ile w przypadku rabatki nie potrzeba specjalnych umiejętności manualnych o tyle w przypadku gliny już się przydadzą. Oprócz tego sama glina potrzebuje odpowiedniego stelażu aby mokra się nie „rozlała” po warsztacie i odpowiednich warunków aby za szybko nie wyschła. Podsumowując, robienie rzeczy jest trudne, a robienie rzeczy które się chce zrobić jeszcze trudniejsze.

Tak więc wskoczyłem do tego oceanu i zacząłem szukać mojego własnego ziarenka piasku. Biorąc po uwagę te kilka czynników wydaje mi się że wcale nie zajęło mi to aż tak wiele czasu, a nawet jeśli- to i tak ważne jest tylko to że w końcu się udało.

Jeżeli  jakiś projekt robi się odpowiednio długo, to chwilowe ataki weny czy euforyczne chwile uniesienia, które czynnie objawiają się przy normalnych pracach w ogóle już nie mają miejsca. Po długim okresie jeżeli nie straci się zainteresowania to pozostaje tylko chłodna konsekwencja z którą dąży się do osiągnięcia zamierzonego celu. Oczywiście znudzenie także się pojawia, ale wystarczy o nim nie myśleć, szczególnie, że jeżeli  mu się ulegnie to cały dotychczasowy wysiłek pójdzie na marne.

Miałem model- teraz wystarczyło tylko przenieść go punkt po punkcie na drewno. Proces ten jest cholernie nudny i powolny, ale można to wykorzystać do nakręcenia filmu. Większość poklatkowych filmów z rzeźbienia, które można zobaczyć w Internecie wygląda tak, że kamera stoi nieruchomo a w kadrze pojawiają się migotający autor i rzeźba. Większość- bo jest kilka perełek będących  wynikiem mojej kooperacji z T.Walczakiem z których jasno wynika, że oglądanie timelapsu z rzeźbienia nie musi się skończyć atakiem epilepsji. Pomysły na poszczególne ujęcia miałem, niestety niewiele wiem o kręceniu takich filmów więc musiałem je skonsultować i w efekcie lekko zmodyfikować. Wyżej wymieniony użyczył sprzętu, ustawił kadr a potem jakoś się wszystko zrobiło- łącznie z montowaniem filmu na które poświęciłem o wiele więcej czasu niż to wymagało, ale przynajmniej (do czasu aż o tym zapomnę) nauczyłem się czegoś nowego. W trakcie całego przedsięwzięcia pojawiło się kilka niezaplanowanych sytuacji jak odpadnięty od sufitu statyw z aparatem, rozwalający się gliniany model czy też nadmierna wilgoć powodująca porastanie drewna grzybami, ale ze wszystkim jakoś sobie dałem radę.

 

 

 

Podziel się!